Dawno temu w odległej galaktyce... a dokładnie cztery lata temu pochwaliłam się lalką szmacianką, którą zrobiłam córce. Lubię zabawki, które służą długo i rosną wraz z dzieckiem :) ale takiego losu lali oczywiście przewidzieć nie mogłam ;)
Wcale nie tak łatwo znaleźć lalkę, figurkę itp. z księżniczką Leią, a jeśli aktualnie jest ona
ulubioną bohaterką?
O szyciu lalek
kilka postów już było. Traf chciał, że ta akurat miała idealne włosy, w sam raz, żeby skręcić je w ślimaki i przeszyć.
Sukienka jest ze starej koszuli - z tyłu są guziki, szyta całkowicie na oko - lalkę położyłam na koszuli odrysowałam, dodałam po kilka centymetrów z każdej strony, wycięłam i przeszyłam ściegiem prostym, niestety przez to w talii lekko przyciasna, co jednak maskuje pas z folii aluminiowej.
Przede mną jeszcze strój R2D2 na bal ;)
Etykiety: DIY, lalka, lalka waldorfska, szmacianka, szycie