Mamy kasztany i kamienie...

...i nie zawahamy się ich użyć ;) Co roku to samo, trafi się jesienią piękna pogoda, kieszenie pełne skarbów, a potem dylemat, co z tym zrobić. Przetworzyć, tworzyć, ułożyć, czy zwyczajnie wyrzucić. Pomysłów w sieci jest mnóstwo, choćby ten albo nasze starocie. No więc w tym roku prezentujemy sztukę użytkową ;) rezultat tego, co się stanie, jeśli NIE narzucisz dzieciom pomysłu na wykorzystanie kasztanów.

No bo tak... co roku była wspólna zabawa, tradycyjne jeże najeżone wykałaczkami czy zapałkami. Jednak w tym roku, w tym roku jest już trochę inaczej. Zresztą, kiedy Twoje dzieci mają już 5, czy 7 lat, to zauważasz, że jest inaczej niż jak miały 3... a jeśli dla kontrastu masz dziecko roczne, które potrafi siedzieć na dywanie i te kasztany pakować sobie do kubeczka, nosić, rzucać i ma z tego ubaw po pachy, to ewidentnie widzisz różnice.

Dlatego w tym roku moja działalność ograniczyła się jedynie do opowieści. Jak to kiedyś miałam taką żabkę na kamieniu. Żabka też była z kamienia, tylko pomalowanego. Wiecie, takie pamiątki z wycieczki z lat '90 ;) Oprócz opowieści, podłączyłam też pistolet do kleju. Znacznie lepiej oczywiście kamienie klei się klejem typu kropelka w żelu, ale tego jednak moim dzieciom nie dam ;)


I tak po chwili namysłu Młodszy stworzył sobie scenografię dla swojego wojska, a Najstarsza statki z Gwiezdnych Wojen.  



Wykorzystali muszle, kamienie, kasztany, żołędzie, niemal cały zapas kleju oraz wykałaczki z flagami Hiszpanii.

...ale te wspomniane żabki na kamieniu chcą obydwoje ;)


Etykiety: , ,