Dzidek pierwszej potrzeby

Zaginął nam mały gumowy dzidziuś, niewielki, mniejszy od mojej dłoni - gabaryt łatwoginący. Najgorsze, że córka sobie o nim przypomniała w strategicznym momencie, kiedy ubrana w piżamkę wskakiwała już do łóżka... Nie mam psa, który jak u Lengrena wybawił by nas w ostatniej chwili, musiałam szukać sama. Nie znalazłam. Dziś więc w trybie pilnym szyłam dzidzia. Musiał być niewielki, ot taki kompaktowy niemowlak, w sam raz do kieszeni.
Dzidek na razie ma pieluchę i kocyk, myślę, że w niedalekiej przyszłości doczeka się jakiegoś ubranka.

Etykiety: , , , , ,